Andres Iniesta właśnie ogłosił swoją decyzję o transferze do Chin. Dla kibiców będzie to koniec pewnej ery, którą naznaczyli piłkarską magią Leo Messi, Xavi i właśnie Don Andres.

Animozje katalońsko-madryckie nasilają się coraz bardziej( szczególnie na płaszczyźnie politycznej), a mediatorów brak. Widać gołym okiem, że konflikt się zaognia i końca tej eskalacji napięcia nie sposób oczekiwać. Kto mógłby pogodzić zwaśnione strony? Przez lata doskonale odnajdywał się w tej roli Andres Iniesta.

Jak wiadomo, nietuzinkowe umiejętności piłkarskie rzadko idą w parze z właściwą osobowością. Kampanie PR-owe służą ocieplaniu wizerunku wielu sportowców. Andres Iniesta ze względu na swoją naturalność, pokorę i skromność nie musiał nigdy otaczać się żadnymi pijarowcami. Ani myślał dbać o swoją reputację.

Hiszpania pokochała tego genialnego gracza Barcelony na dobre osiem lat temu, gdy w samej końcówce finału mundialu w RPA strzelił zwycięskiego gola. Ten wyczyn sprawił, że w jego przypadku barcelońsko-madrycką niechęć odkładano na bok. Od tego momentu Iniesta na każdym stadionie witany był aplauzem. Gdy schodził z boiska w trakcie meczu, mógł liczyć na burzę braw.

 

Pamiętamy czasy, gdy rywalizacja Barcelony i Realu za sprawą gierek Jose Mourinho sprowadzała się do pełnej prowokacji żenady. Iniesta, Xavi i Casillas nie godzili się na ten absurdalny stan rzeczy. Dziś, gdy kataloński nacjonalizm stał się narzędziem walki politycznej o niepodległość tego regionu, Pep Guardiola ostentacyjnie wspiera separatystów( za noszenie żółtej wstążki, która jest symbolem jego solidarności z aktywistami postulującymi niepodległość Katalonii, władze Premier League nałożyły na niego karę 20 tys funtów, mimo to Guardiola nie przestaje politycznie agitować na rzecz secesji). Andres Iniesta nie szuka rozgłosu, nie chce dzielić Hiszpanów politycznymi poglądami. On przez lata starał się łączyć ludzi i chwała mu za to.

 


Już wiele razy pisałem, że jakiekolwiek próby kwestionowania klasy Leo Messiego i Cristiano Ronaldo są karkołomnym zadaniem. Jeśli ktoś dopuszcza się krytyki obu gwiazd futbolu, musi liczyć się z ośmieszeniem siebie samego. Do niedawna wiele mediów przewidywało schyłek kariery Cristiano Ronaldo. Wczoraj Portugalczyk zamknął usta krytykom.

Zanim zacznę omawiać piłkarski kunszt CR7( nadal uważam, że słowem ”geniusz” można określać tylko umiejętności Leo Messiego), pozwolę sobie na odrobinę samokrytyki. Swego czasu sam bowiem nie szczędziłem mocnych słów, oceniając grę Ronaldo w lidze hiszpańskiej. Wydawało się, że gwiazdor Królewskich stracił swoją moc, brakowało mu instynktu strzeleckiego, ale też chęci do gry. Real w Primera Division nieoczekiwanie dołował, w związku z tym siłą rzeczy pogłębiał się też kryzys najważniejszego piłkarza drużyny z Santiago Bernabeu. Tak wyglądała rzeczywistość ligowa, w Champions League bowiem gracze Zidane’a właśnie zdemolowali Juventus trzema golami. Po tym meczu w Turynie szczególnie warty odnotowania jest pewien fakt. Mianowicie liczby Cristiano Ronaldo przechodzą ludzkie wyobrażenie, Portugalczyk ma już 14 goli w 9 meczach tej edycji LM. W normalnych okolicznościach, w przypadku normalnego piłkarza,  żeby podsumować tak pokaźny dorobek strzelecki powiedzielibyśmy po prostu, że to szok. Ale teraz akurat mowa o zawodniku rewelacyjnym.

O ile Leo Messi jest piłkarski magikiem, o tyle Ronaldo przypomina niesamowicie zaprogramowaną maszynę. Ten piłkarski atleta potrafi wzbić się w powietrze na poziom nieosiągalny dla innych ludzi zawodowo grających w piłkę. Jego wyskoki do futbolówki spokojnie mogą konkurować z dokonaniami wyczynowców rywalizujących w zawodach lekkoatletycznych. Sposób, w jaki Ronaldo złożył się wczoraj do przewrotki musiał zachwycić.

Messi czaruje regularnie. Czuć to w każdym zagraniu, geniusz Argentyńczyka polega na tym, że potrafi on imponować nawet wtedy, gdy nie strzela goli. Kreowanie gry drużyny to domena Argentyńczyka. Jego fenomen jest nieco bardziej złożony, błyskotliwość wirtuoza z Rosario aż bije po oczach, tymczasem CR7 ma tylko momenty świetności. Posyłanie piłki do bramki to specjalność Ronaldo, Messi potrafi zdobyć się na coś bardziej niekonwencjonalnego. Dzisiaj obaj nie strzelają po 50 goli w sezonie, upływ czasu widać wyraźnie w grze obu gigantów futbolu. Jednak łatwo też zauważyć pewne oznaki doświadczenia u tych wielkich indywidualności. Dzisiaj obaj już nie nakręcają się, nie grają w każdym meczu, rozsądnie gospodarują siłami.