Arsene Wenger pożegnał się z kibicami Arsenalu. Wczorajszy mecz z Burnley na The Emirates był ostatnią szansą na spotkanie się z fanami Kanonierów. Piłkarze uświetnili ten ostatni mecz Wengera przed własną publicznością pięknym festiwalem strzeleckim. 5:0 na koniec pracy Francuza z The Gunners to świetna puenta dla jego wieloletnich prób, często niestety karkołomnych, wyniesienia drużyny na szczyt futbolu klubowego.

”Wenger out” przez ostatnie lata skandowali kibice Arsenalu po kolejnych wpadkach swojej drużyny. Zapomnieli, że dzięki francuskiemu menedżerowi ich zespół przez lata zawsze znajdował się czołowej czwórce Premier League. Na The Emirates ”top four” przyjmowano za pewnik pod rządami lekko staroświeckiego szkoleniowca z Francji. Ostatnie dwa sezony przelały jednak czarę goryczy, coś się skończyło, potrzebna jest nowa formuła. Wenger zostawia drużynę na szóstymi miejscu, to moment kryzysowy. Arsenal przez lata przeczył temu trendowi, który dziś obowiązuje w Europie. Wenger był sceptycznie nastawiony do wydawania grubych miliony na potencjalne gwiazdy futbolu. W ostatnim czasie to się zmieniło, ale nie można oceniać go radykalnie krytycznie, bo starał się zarządzać finansami klubu rozważnie.

Alex Ferguson zostawił MU, od razu drużyna wstąpiła na równie pochyłą, dziś nie jest hegemonem angielskiej piłki, tylko jedną z topowych drużyn na Wyspach. Czy odejście Arsene’a Wengera, który nie przetrwał próby czasu, nie pogorszy raptownie i tak mało optymistycznej sytuacji Kanonierów. Przekonamy się wkrótce. Czasami mamy za dużo wymagania wobec pewnych osób. Tak czy inaczej trudno podważać to, że pewien zastój w grze Arsenalu na przestrzeni ostatnich lat się pojawił, kto jednak zaradzi temu i wyprowadzi drużynę na prostą. Arsenal od lat gra efektownie, ale brakuje me efektywności.

Pamięć kibiców Arsenalu jest świetna. Fani Kanonierów nie cierpią na krótkowzroczność, to właśnie dlatego Wenger trafi do galerii klubowych sław, obok Herberta Chapmana chociażby. Ludzie dobrze życzący The Gunners z nostalgią wspominają czasy Henry’ego, Bergkampa czy Piresa. To, że wciąż muszą żyć historią, może smucić, ale takie są fakty. Konkurencja dziś w futbolu jest ogromna, Wenger nie był zwolennikiem budowanie drużyny za petrodolary, on wybrał inną drogą, należy go za to docenić.


Andres Iniesta właśnie ogłosił swoją decyzję o transferze do Chin. Dla kibiców będzie to koniec pewnej ery, którą naznaczyli piłkarską magią Leo Messi, Xavi i właśnie Don Andres.

Animozje katalońsko-madryckie nasilają się coraz bardziej( szczególnie na płaszczyźnie politycznej), a mediatorów brak. Widać gołym okiem, że konflikt się zaognia i końca tej eskalacji napięcia nie sposób oczekiwać. Kto mógłby pogodzić zwaśnione strony? Przez lata doskonale odnajdywał się w tej roli Andres Iniesta.

Jak wiadomo, nietuzinkowe umiejętności piłkarskie rzadko idą w parze z właściwą osobowością. Kampanie PR-owe służą ocieplaniu wizerunku wielu sportowców. Andres Iniesta ze względu na swoją naturalność, pokorę i skromność nie musiał nigdy otaczać się żadnymi pijarowcami. Ani myślał dbać o swoją reputację.

Hiszpania pokochała tego genialnego gracza Barcelony na dobre osiem lat temu, gdy w samej końcówce finału mundialu w RPA strzelił zwycięskiego gola. Ten wyczyn sprawił, że w jego przypadku barcelońsko-madrycką niechęć odkładano na bok. Od tego momentu Iniesta na każdym stadionie witany był aplauzem. Gdy schodził z boiska w trakcie meczu, mógł liczyć na burzę braw.

 

Pamiętamy czasy, gdy rywalizacja Barcelony i Realu za sprawą gierek Jose Mourinho sprowadzała się do pełnej prowokacji żenady. Iniesta, Xavi i Casillas nie godzili się na ten absurdalny stan rzeczy. Dziś, gdy kataloński nacjonalizm stał się narzędziem walki politycznej o niepodległość tego regionu, Pep Guardiola ostentacyjnie wspiera separatystów( za noszenie żółtej wstążki, która jest symbolem jego solidarności z aktywistami postulującymi niepodległość Katalonii, władze Premier League nałożyły na niego karę 20 tys funtów, mimo to Guardiola nie przestaje politycznie agitować na rzecz secesji). Andres Iniesta nie szuka rozgłosu, nie chce dzielić Hiszpanów politycznymi poglądami. On przez lata starał się łączyć ludzi i chwała mu za to.

 


Już wiele razy pisałem, że jakiekolwiek próby kwestionowania klasy Leo Messiego i Cristiano Ronaldo są karkołomnym zadaniem. Jeśli ktoś dopuszcza się krytyki obu gwiazd futbolu, musi liczyć się z ośmieszeniem siebie samego. Do niedawna wiele mediów przewidywało schyłek kariery Cristiano Ronaldo. Wczoraj Portugalczyk zamknął usta krytykom.

Zanim zacznę omawiać piłkarski kunszt CR7( nadal uważam, że słowem ”geniusz” można określać tylko umiejętności Leo Messiego), pozwolę sobie na odrobinę samokrytyki. Swego czasu sam bowiem nie szczędziłem mocnych słów, oceniając grę Ronaldo w lidze hiszpańskiej. Wydawało się, że gwiazdor Królewskich stracił swoją moc, brakowało mu instynktu strzeleckiego, ale też chęci do gry. Real w Primera Division nieoczekiwanie dołował, w związku z tym siłą rzeczy pogłębiał się też kryzys najważniejszego piłkarza drużyny z Santiago Bernabeu. Tak wyglądała rzeczywistość ligowa, w Champions League bowiem gracze Zidane’a właśnie zdemolowali Juventus trzema golami. Po tym meczu w Turynie szczególnie warty odnotowania jest pewien fakt. Mianowicie liczby Cristiano Ronaldo przechodzą ludzkie wyobrażenie, Portugalczyk ma już 14 goli w 9 meczach tej edycji LM. W normalnych okolicznościach, w przypadku normalnego piłkarza,  żeby podsumować tak pokaźny dorobek strzelecki powiedzielibyśmy po prostu, że to szok. Ale teraz akurat mowa o zawodniku rewelacyjnym.

O ile Leo Messi jest piłkarski magikiem, o tyle Ronaldo przypomina niesamowicie zaprogramowaną maszynę. Ten piłkarski atleta potrafi wzbić się w powietrze na poziom nieosiągalny dla innych ludzi zawodowo grających w piłkę. Jego wyskoki do futbolówki spokojnie mogą konkurować z dokonaniami wyczynowców rywalizujących w zawodach lekkoatletycznych. Sposób, w jaki Ronaldo złożył się wczoraj do przewrotki musiał zachwycić.

Messi czaruje regularnie. Czuć to w każdym zagraniu, geniusz Argentyńczyka polega na tym, że potrafi on imponować nawet wtedy, gdy nie strzela goli. Kreowanie gry drużyny to domena Argentyńczyka. Jego fenomen jest nieco bardziej złożony, błyskotliwość wirtuoza z Rosario aż bije po oczach, tymczasem CR7 ma tylko momenty świetności. Posyłanie piłki do bramki to specjalność Ronaldo, Messi potrafi zdobyć się na coś bardziej niekonwencjonalnego. Dzisiaj obaj nie strzelają po 50 goli w sezonie, upływ czasu widać wyraźnie w grze obu gigantów futbolu. Jednak łatwo też zauważyć pewne oznaki doświadczenia u tych wielkich indywidualności. Dzisiaj obaj już nie nakręcają się, nie grają w każdym meczu, rozsądnie gospodarują siłami.

 


Ludzie mający dziś coś do powiedzenia w futbolu kompletnie zwariowali, bo trudno dopatrywać się racjonalności w kwotach transferowych, jakie obecnie wydawane są w Europie za piłkarzy z topu. Szejkowie, emirowie, przedsiębiorcy śpiący na pieniądzach i wszyscy potentaci innej proweniencji wydają krocie, często z premedytacją przeszacowując wartość danego gracza. Niektórzy argumentują, że takie są prawa rynku, inni bezradnie rozkładają ręce na znak zażenowania tym trendem. Ja należę do tej drugiej grupy. Dlaczego?

Jestem zdania, że futbol stracił wiele ze swojej niepowtarzalności. Dziś można odnosić sukcesy dzięki wielkiej kasie, czyli de facto można kupić sukces, choć przydałoby się tu pewne zastrzeżenie, bo co zaraz udowodnię, nie zawsze można w ten sposób niszczyć konkurencję. Magnetyzm futbolu zawsze tkwił w swego rodzaju idealizmie, który wyznawali szkoleniowcy kilku topowych drużyn. Przez lata przewodziła im bez wątpienia Barcelona Pepa Guardioli. Znakomity kataloński trener zapełniał skład Barcy wychowankami La Masii, czym zdobył serca wielu fanów, gardzących metodami Florentino Pereza. Wielki Flo bowiem zapragnął zbudować piłkarskie imperium na Santiago Bernabeu, sprowadzając co jakiś czas kolejnych gwiazdorów za  absurdalne kwoty . Dziś nie ma wielkiej różnicy między oboma hiszpańskimi gigantami. Barcelona za ponad 100 milionów pozyskała Dembele z Dortmundu( na razie jest to wielki niewypał) i Coutinho, który dotąd błyszczał na Anfield w koszulce The Reds.

Do czego zmierzam w tych swoich rozważaniach? Chciałbym zwrócić uwagę czytelników na ciekawą prawidłowość, którą zresztą pewnie wielu kibiców już zdążyło zauważyć. Otóż Barcelona i Liverpool zyskały sporo po stracie odpowiednio Neymara i Coutinho. Barca dziś może nie czaruje finezją, natomiast regularność i metodyczność w wygrywaniu budzi podziw. Katalońska drużyna nie jest obecnie synonimem piękna, piłkarską wersją Harlem Globetrotters, dziś to perfekcyjnie funkcjonująca maszyna do wygrywania, którą tworzy wiele jednakowo istotnych trybików. Moc Barcelony nie ogranicza się do dwójki Messi-Suarez, z odejścia Neymara skorzystał w dużej mierze Jordi Alba, który rozumie się z argentyńskim geniuszem bez słów. Barcelona rzadko urządza kanonadę swoim rywalom, jednak bez kapryśnego, irytująco napuszonego Brazylijczyka, który gdy tylko zdołał wyrwać się z nędzy, nagle został aroganckim pyszałkiem łasym na indywidualny splendor, stała się drużyną bez zadęcia, bez buty, bez awantur na boisku. Wokół meczów Barcy już nie wybuchają skandale, często na boisku jest mniej efektownych zagrań, ale kibice nie mogą narzekać też na nadmiar efekciarstwa, w którym specjalizował się brazylijski celebryta.

Czasami wydawanie niesamowitych pieniędzy na gracza o wielkim nazwisku może wiązać się z kłopotami, nieraz to piłkarz narażony na wyśmianie potrafi ugruntować swoją pozycję na pewnym poziomie i imponować swoją zawziętością, determinacją, przy czym taki zawodnik jest na ogół wolny od gwiazdorstwa, z którym mieliśmy do czynienia, oglądając występy Neymara. Proszę spojrzeć na Pulinho. Na początku nim gardzono, tymczasem dziś nikt nie śmie go skrytykować. Facet miał być człowiekiem od brudnej roboty, miał odpowiadać za destrukcję, przeszkadzanie rywalom w konstruowaniu akcji, a stał się specem od strzelania goli.

 


Ludzie mający dziś coś do powiedzenia w futbolu kompletnie zwariowali.

Zgiełk wokół Złotej Piłki budzi mieszane uczucia


  1. Co przyczyniło się do kreatywności u Messiego?
  2. Przykład Leo Messiego dowodzi, że kreatywność bynajmniej nie jest cechą widoczną wyłącznie wśród ludzi szalenie ambitnych, zdeterminowanych, dążących do celu wszelkimi środkami. Okazuje się, że czasami można przejawiać kreatywność będąc patentowanym leniem. Zacznę od własnej definicji kreatywności. Oczywiście jest to termin powszechnie znany, skądinąd pewnie każdy człowiek chciałby właśnie tę cechę posiadać, natomiast nie ma wątpliwości, że aby być kreatywnym trzeba albo urodzić się z pewnymi zdolnościami, zyskać je jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ot tak albo pracować ciężko, przekraczając swoje kolejne bariery. Messi to dziś wybitny piłkarz Barcelony, gwiazda futbolu, ikona popkultury, wzór dla dzieciaków z całego świata. Jak doszedł do sławy, która notabene chyba go trochę deprymuje. To proste, Leo dostał dar od Boga. Jego historia budzi współczucie i nadzieję, że na przekór przeciwnościom losu można odnieść spektakularny sukces. Messi w dzieciństwie cierpiał na niedobór hormonu wzrostu, jednak pewni ludzie go wsparli i dziś zadziwia cały piłkarski świat.
  3. Przejawy kreatywności argentyńskiego wirtuoza
  4. Messi jest piekielnie kreatywny, swego czasu bywało i tak, że potrafił strzelić 50 goli w sezonie, obecnie w obliczu zmian personalnych w ekipie Barcelony musi pociągać za wszystkie sznurki, być alfą i omegą, przy czym asystowanie przy golach kolegów sprawia mu niemniejszą przyjemność niż samo wpisywanie się na listę strzelców. Messi na boisku jest reżyserem, nomen omen kreatorem gry. Jak widać, Leo na murawie robi niemal wszystko. Argentyński as futbolu nie jest synonimem perfekcji, czyli człowiekiem pracującym w pocie czoła, by z biegiem czasu sięgać coraz wyżej i dalej, słowo najtrafniej go opisujące to geniusz. Messi strzela i asystuje ot tak. Może spacerować przez większą część meczu, by nagle włączyć swoje turbodoładowanie i rozstrzygnąć w pojedynkę losy rywalizacji jakimś magicznym zagraniem. Odzwierciedlenie jego piłkarskiego kunsztu znajdziemy w liczbach, to oczywiste, ale rzecz w tym, że fenomen Messiego widać w każdym jego zagraniu. Są piłkarze, którzy strzelają mnóstwo goli, ale fani futbolu nie są nimi zauroczeni. W dobie taktycznej doskonałości Messi wprowadza do futbolu odrobinę takiej beztroskiej fantazji, pozwala sobie na spontaniczność, kpiąc z kunktatorstwa i pragmatyzmu ludzi postrzegających futbol właśnie przez pryzmat taktycznych niuansów.
  5. Dlaczego Messi chce być kreatywny? Postarajmy się na moment wejść w umysł genialnego Argentyńczyka. Dlaczego ten dawny egoista stał się nagle piłkarzem szukającym na boisku rozwiązań zespołowych, altruistycznych? To bardzo proste. Ta kreatywność Messiego wynika z pewnego rozczarowania okresem, gdy Barcelona pogrążała się w kryzysie. Wydawało się, że drużyna doszła do ściany, że osiągnęła granicę swoich możliwości i już na nic więcej nie będzie ją stać. Messi nie mógł się pogodzić z takim stanem rzeczy, więc postanowił wziąć ciężar odpowiedzialności za wyniki zespołu na siebie, dzięki temu na Camp Nou nie ma już śladu po kryzysie. Okazuje się, że Messi nie jest piłkarzem, którego interesują tylko własne osiągnięcia, zespołowe dokonania to dla niego absolutny priorytet i to właśnie chęć sięgania po triumfy z Barcą sprawiła, że stał się bardziej kreatywny. Messi nie widzi niczego szczególnego w indywidualnych wyróżnieniach, właśnie to sprawia, że gra jak natchniony. Gdyby miał obsesję na punkcie goli, byłby tylko wybitnym strzelcem, ale za sprawą kreatywności Leo jest wielkim piłkarzem. Jego poprzednik Diego Maradona nadszarpnął sobie reputację narkomanią, komunizowaniem (boski Diego przyjaźnił się z Fidelem Castro czy Hugo Chavezem, czcił też Che Guevarę). Był żądnym sławy szaleńcem, tymczasem Messi zawdzięcza swojej osobowości to, że chce być coraz bardziej kreatywny
  6. Kreatywność a lenistwoCasus Messiego jest dość specyficzny, bo, jak wiadomo, jest to piłkarz będący na specjalnych prawach w drużynie, w jego przypadku nie mają zastosowania żadne założenia taktyczne, on po prostu ma czarować publiczność, jednocześnie dezorientując bezradnych rywali. Messi może spacerować po boisku, może być pasywny, niewidoczny, wręcz nieobecny. Tak czy inaczej to do niego należą najważniejsze zagrania w meczu. W grze Argentyńczyka widać pewną ostentację, bo jak inaczej nazwać to, że zdarzają się mecze, gdy to bramkarz drużyny z Katalonii ma więcej przebiegniętych kilometrów w czasie zawodów niż Leo. To lekceważenie taktycznych koncepcji trenera zakrawa na kpinę. Orwell miał rację, faktycznie na tym świecie są równi i równiejsi, ale czy ktokolwiek odważy się skrytykować to, że znakomity piłkarz z Rosario czasami lubi sobie trochę pofolgować…
  7. Czy niespełnienie na jednym polu może zwiększyć kreatywność?Kiedy mówimy o Messim, myślimy o człowieku bez wad, przed oczami staje nam chodzący ideał, ale niektórzy mogą kontrargumentować demagogicznie, że to nie do końca prawda, jeśli przyjrzymy się jego dokonaniom w reprezentacji Argentyny, możemy rzekomo zwątpić w jego geniusz. Czyżby? Człowiek kreatywny może stwarzać dogodne warunki innym, by odnosić sukcesy, ale należy też zaznaczyć, że człowiek błyskotliwy nie zawsze wykona wszystkie zadania za innych. Nie można winić jednej osoby za niepowodzenie, jeśli człowiek szczególnie uzdolniony nie jest doceniany należycie, może go to boleć i czasami mimo najlepszych chęci nie jest w stanie podołać zadaniu. Tak jest z Messim i reprezentacją Argentyny, na pozór wszystko powinno się mu udawać również w kadrze, jednak spore piętno odciska tu czynnik psychologiczny. Kreatywność jest umiejętnością wyróżniającą, jednak łatwo znaleźć prześmiewców, którzy z lubością naubliżają człowiekowi wręcz doskonałemu w swojej dziedzinie
  8. Kreatywność a efektywność   Ludzie kreatywni często lubią obnosić się ze swoją wyjątkowością, a takie zachowanie na ogół ociera się o śmieszność i grozi efekciarstwem. Leo Messi to inny typ człowieka, to piłkarz mający umysł analityczny. Dlatego właśnie ten słynny gracz Barcelony często wybiera najtrudniejsze rozwiązania w danej akcji, bo wie, że nie ma szans, by przeciwnik zorientował się w tej jego diabelnej szaradzie. Messi w swojej karierze strzelił dziesiątki pięknych goli, jednak większość z nich była piękna przy okazji. Na pierwszym miejscu Messi stawia bowiem skuteczność akcji, osiągnięcie celu. Ładne rozegranie akcji czy strzelenie ważnego gola to kwestia kluczowa, sposób, w jaki to się zrobi, schodzi na plan dalszy, choć doskonale wiemy, że Messi to geniusz, zatem jemu siłą rzeczy zawsze musi wyjść coś niebywałego, fantastycznego. Messi nie epatuje nas efektywnością przez cały mecz, on to robi w odpowiednim momencie.

Przy okazji dyplomatycznego kryzysu polsko-izraelskiego ujawniła się skłonność polityków PiS-u do radykalnego przedstawiania polskiej wersji historii w ramach polityki godnościowej. Intencje rządzących były właściwe, jednak sposób wykonania może budzić politowanie.

Polityka zagraniczna to jedna z najbardziej skomplikowanych kwestii. Żeby realizować skutecznie swoje koncepcje poza granicami własnego kraju, dajmy na to, na forum unijnym czy, jak w tym przypadku, w relacjach z Izraelem, trzeba powściągnąć język typowo publicystyczny i starać się używać okrągłych zdań. Kurtuazja to podstawa w przypadku takich rozmów z zagranicznymi partnerami.

Politycy PiS-u zlekceważyli to, że rząd izraelski może liczyć na spore wsparcie Amerykanów. Wskutek tego ta awantura, którą wywołała głośna nowelizacja ustawy o IPN może wpłynąć negatywnie również na stosunki polsko-amerykańskie. W Stanach Zjednoczonych kwestie Holocaustu są wyjątkowe ważne. Ponadto za wielką wodą to Żydzi są postrzegani jako jedyne ofiary niemieckich nazistów. Nie zapominajmy także o tym, że liczna diaspora żydowska domaga się od Polski wypłaty odszkodowań za straty wojenne. Izrael wykorzystuje swoją przejmującą historię w czasie II wojny światowej do walki o wymierne interesy. Niniejszym historia staje się pretekstem do walki o ekonomiczne frukty.

Kiedy premier Morawiecki mówi o żydowskich szmalcownikach, naraża się Izraelowi, a swoją wypowiedzią dopuszczą się wręcz obrazoburstwa. Choć szef polskiego rządu ma rację, czego dowodzą tezy sławnej filozofki Hannah Arendt, która swego czasu stwierdziła, że bez Judenratów nie byłoby Holocaustu, de facto prosi się o spore kłopoty. Rzecz bowiem w tym, że pozycja Polski w polityce międzynarodowej jest na tyle poślednia, nieistotna, podrzędna, że nawet prominentny przedstawiciel naszego rządu nie może wypowiadać tak radykalnych sądów.

Oczywiście konieczne jest zwalczanie stereotypu utrwalającego się na Zachodzie. Propagandowa wizja historii każe wielu cynicznym kłamcom przedstawiać Polaków wręcz jako współsprawców Holocaustu. Dlatego określenie ”naziści” ma rozmydlić niemiecką winę i odpowiedzialność za Zagładę. Takie oszczerstwa są jednak absurdalne, jeśli spojrzymy na naszą historię dogłębnie. Wprawdzie nie będę tu się wdawał w szczegółowe rozważania historyczne, natomiast podam jeden, jak sądzę, dość wymowy przykład postawy Polaków wobec Żydów.

Otóż Polskie Państwo Podziemne wprowadziło karę śmierci za wydawanie Żydów Niemcom podczas okupacji. Polacy nie mieli swoich kolaborantów, jak Francuzi chociażby. Jednak to Polska jest dziś oczerniania jako persona non grata, antysemicki potwór.

Uchwalenie ustawy o IPN w przeddzień uroczyści upamiętniających ofiary Holocaustu było fatalnym błędem. Nie sposób też usprawiedliwiać polskich polityków za wiele nierozważnych wypowiedzi. Wprawdzie administracja prezydenta Trumpa jest bardzo ostrożna w krytykowaniu stanowiska Warszawy, tak czy inaczej nasi politycy muszą następnym razem pamiętać, by powściągnąć emocje i przygotować się dyplomatycznie do takich wyzwań. Amerykanie pomagają nam w kwestii obronności i uniezależnienia energetycznego od putinowskiej Rosji, pamiętajmy o tym.

Mówienie o polskich obozach zagłady jest oczywiście wielkim oszczerstwem, z którym należy walczyć, ustawa o IPN ma uniemożliwić głoszenie takich kłamstw, jednak czy aby na pewno. Dość powiedzieć, że polskie prawo umożliwia de facto karanie naszych obywateli w kraju, a przecież taka propaganda antypolska pojawia się w przekazach propagandystów zagranicznych. Czy polskie władze liczą, że inne państwa przystaną na ekstradycje swoich obywateli po to, by ci mogli podlegać obostrzeniom, które są zawarte w rzeczonej ustawie…

Stanowisko niektórych polityków izraelskich wobec Polski jest skrajnie nieuczciwe, ale pisowskie ”zarządzanie przez konflikt” to też nie jest recepta na sukces.

W kontekście tego sporu historycznego należy też wspomnieć o postawie pewnych środowisk lewicowych. To właśnie z tych kręgów można usłyszeć o strasznym antysemityzmie polskim. Osoby dopatrujące się antysemickich tendencji w narodzie polskim wyolbrzymiają na ogół skalę ekscesów przedwojennego ONR-u(organizacji faktycznie skrajnej i mało chwalebnej, jednak absolutnie nie ekstremistycznej) czy antysemicką kampanię Marca 68′. Naprawdę takie oceny polskiego stosunku do Żydów szkodzą wizerunkowi Polski. Dostało się już partii rządzącej, więc teraz zwracam na uwagę na działania ludzi przychylnych zazwyczaj opozycji totalnej.


Witaj na mojej stronie opartej na WordPress-ie.

Skoro widzisz ten tekst, to oznacza to, że moja strona nie jest jeszcze w pełni gotowa – do tej pory została przeprowadzona szybka instalacja WordPress-a, za pomocą automatycznego instalatora w darmowym hostingu PRV.PL.

Instalator skryptów umożliwia zamieszczenie na naszej stronie takich skryptów jak WordPress, Joomla czy forum phpBB. Nie musimy się martwić o ustawienia, uprawnienia oraz dane dostępowe do bazy MySQL – wszystko przebiega automatycznie, wystarczy pojedyncze kliknięcie i po kilku sekundach na naszej stronie pojawia się gotowy skrypt, a my otrzymujemy dane dostępowe do panelu administratora i od razu możemy przystąpić do publikacji naszej strony, bez zagłębiania się w szczegóły techniczne. Zobacz jak to wygląda »